czwartek, 15 lipca 2010

Uwielbiam ciepełko, zawsze uwielbiałam wygrzewać się na słonku, czuć tę potężną moc, gdy ciepło dociera aż do kości. Zmarzlak ze mnie, więc co lato musiałam się sporo namęczyć, by zakumulować dość ciepła, by starczyło choć do połowy zimy. A w tym roku dość mam. Baterie naładowane a odłączyć się nie można. No chyba szanowne lato trochę przesadziło z tymi upałami. Tyle spraw do robienia, a gorącz odbiera wszelką ochotę. Jaś również zmęczony tym wszystkim, z trudem zasypia i nie pozwala na siebie nic innego założyć prócz pampersa. Tak więc droga pani Lato, może by tak odpuścić na tydzień i dać ochłonąć odsapnąć zmęczonym ludkom?
Jedyne, co udało mi się ostatnio wykonać to taki wałeczek pod głowę, wygodny bardzo, przyznać muszę. Musiałam wykorzystać ten sam materiał, który posłużył mi na worek włóczkowy. Teraz zdobi wałeczek i kanapę. Oczywiście nadal nie mam czasu i miejsca na maszynę, więc ręcznie go sobie dziobnęłam. Dorobię jeszcze koronkę jakąś, bo bez koronki to jakoś pusto;).Przy okazji prezentuję czytaną właśnie ciepłą książeczkę.






Ostatnio na naszym parapecie zagościły nowe doniczki. Mój mąż poprzesadzał kwiatki, które w innych doniczkach przez rok nic a nic nie urosły, a dziś - proszę. Kaktus jak się patrzy (no może temu po prawej trzeba dać jeszcze trochę czasu) i ten w środku taki śmiechowy też sobie dobrze radzi. I znowu - małe a cieszy.



Pozdrawiam wszystkich serdecznie i życzę dobrego samopoczucia w te upalne dni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz