niedziela, 24 października 2010

Woreczkomania i mała przyjemność

Kiedyś, gdy miałam więcej wolnego czasu, to nałogowo robiłam różnego rodzaju woreczki. Część zostawiałam sobie, inne prezentowałam znajomym. No bo taki woreczek to świetna sprawa jest. Nie dość, że ozdoba, to jeszcze można w nim różne skarby trzymać. Ot, jak np. włóczki, ale o tym woreczku był osobny post, więc już się nie będę powtarzać. A o to, co wydziergały moje łapki:
To jest woreczek na skarpetki dla mojego Chłopca, a do tego cieplusi kocyk.


A to woreczek lawendowy. Tego typu najwięcej udało mi się uszyć Wyszywanie zajmuje dużo czasu, ale za to efekt jest zadowalający. Pięknie pachną zasuszone kwiatki lawendy i -jak dobrze pamiętam - moli w domu nie widzieliśmy żadnych.




A to bardzo babski woreczek na drobne kosmetyki. Stoi taki w łazience i świeci swym różem. Ja tam różowy kolor bardzo lubię, tylko używać go trzeba z umiarem i rozsądnie. A materiał, którym jest wyściełany woreczek jest moim ulubionym wzorem do tego typu prac. Niestety skończył mi się już, więc muszę odnaleźć coś nowego, też ładnego.




A to wspomniana przyjemność. Dostałam tę torebkę od mamy. Z takiej mięciutkiej skórki, pakowna, że ho ho, mój ulubiony kolor. Prosta a dla mnie wyjątkowa. Mamusiu - bardzo dziękuję

A na koniec coś dla miłośników spacerów, szurania po dywanie z suchych liści i dróg, których końca nie widać. A ciekawość, co się znajduje dalej jest silniejsza od nas, więc idziemy i idziemy mrużąc oczy, bo jesienne słońce łaskocze w nos.


1 komentarz:

  1. Trzeba przyznać, że masz talent do woreczków :) , ten, który od Ciebie dostaliśmy, też jest piękny.
    Jestem przekonana, że Jaś uwielbia ten woreczek z Kubusiem i Prosiaczkiem.

    OdpowiedzUsuń