czwartek, 16 września 2010

Codzienność

Jesień zagościła w naszych kątach. Każdy dzień jest inny, ale tak jakoś ostatnio zbliżone są one do siebie. Ten sam schemat dnia. Lubię nawet mieć takie okresy, nie na długo, ale tak trochę, żeby spodziewać się co przyniesie jutro. I czas taki spokojniejszy się zrobił ze względu na zbliżającą się jesień. Lubię tę porę roku zaraz po lecie. Jeszcze wiele ciepłych dni, babie lato, deszczowe wieczory skłaniające do rozmyślań, bądź do napisania listu, wiersza... Ten zapach leżących już na ziemi liści, mokrej ziemi i mgły unoszącej się w powietrzu. Magia. Poza tym zawsze uważałam, ze jest to najromantyczniejszy czas na zakochanie się. Dziwnie, że nie wiosna. Ukryte twarze pod ciepłymi szalami, skulone od jesiennego chłodu sylwetki w pośpiechu szukające schronienia, pomocna ręka z parasolem nieznajomego. I tylko po oczach można poznać bratnią duszę i zapragnąć zaznajomić się z nią, usiąść w cichej kawiarence i rozmawiać i rozmawiać, gdy za oknami plucha. Wszystkim samotnym życzę poznania kogoś wartościowego i drogiego sercu tej jesieni.

A w naszym pokoiku zapach suszących się grzybów. Wiszą sobie takie na oknie i już tęsknią do Bożonarodzeniowego bigosu. Marek wrócił ostatnio z lasu z całym koszem grzybów. Za to też kocham jesień.






A ja podusię uszyłam kolejną. Dla jakiegoś dzieciaczka, bo mięciutka jest taka i skłania do przytulania. Mam nadzieję, że trafi w odpowiednie małe łapki:)
Zdjęcia robione komórką, bo baterie w aparacie padły, z tego powodu nie są najwyższych lotów:)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz