środa, 1 grudnia 2010

Zimowo


A to aniołek, którego kiedyś, dawno temu podarowałam swojej Babci z okazji jej święta. Babci już nie ma w naszym ziemskim życiu, ale zawsze, gdy zapalam "w nim ogień" przypomina mi się jej łagodna twarz. Cieszę się, że do mnie trafił ponownie. Jakoś tak pamięć o ukochanej osobie się wyostrza a światło, które z niego wypływa tworzy bardzo miłą atmosferę.



Orzechy. Te włoskie są prawie jak synonim zimy. Pamiętam, że gdy byłam mała, wraz z nadejściem tej pory roku Tato zaczynał swoje posiedzenia przy piecu kaflowym. Mógł siedzieć przy nim godzinami łupiąc orzechy starym dziadkiem do orzechów i mrucząc pod nosem jakie to one dobre.



Tak, tak, zima zaskoczyła. Nagle i niespodziewania szastnęła swoją białą kiecką, zdmuchnęła srebrzysty pył ze swej dłoni i przypomniała, że jej czas właśnie się zaczyna. A miły to czas przecież. Co mnie obchodzi, że wszyscy narzekają na mróz, na to że szczypie, że czapki nietwarzowe trzeba zakładać (to se kup twarzową i po problemie), że śnieg i z szuflą trzeba latać (a jak nie trzeba, bo robi to kto inny, to przecież zawsze można się poślizgnąć!) Co za marudy. Ja tam lubię zimę. Poszczypie w nos i policzki dla zdrowia, czapki chronią głowę, przez którą najwięcej ciepełka ucieka, a śnieg... Śnieg to zabawa, to nastrój świąteczny, taki estetyczny widok, gdy się rano wstaje a on sobie leży leniwie i tylko błyszczy jakby był zrobiony dla króla. I klimat zimy jest niepowtarzalny. Ciepło domu, świeczuchny pozapalane w kątach herbata miodowo - cytrynowa smakuje inaczej (zwłaszcza po długim spacerze). O zbliżających się Świętach nie wspominam, bo chyba każdy je lubi, chociaż trochę.
Nasz Janek to zimę polubił myślę. Może przez to, że w grudniu rodzony? Zasadniczo już jedną zimę ma za sobą, ale co On tam pamięta. Bobo był małym w zeszłym roku i już. Nie to co teraz, jednoroczny już niemal kawaler:)Tak więc my się zimy nie boimy i na spacery wychodzimy.


Może i Wy polubicie zimę? Nie taka zła, tylko ma trudny charakter, więc trzeba odpowiednio do niej podejść;)

1 komentarz:

  1. No Janek jest już naprawdę duży, rośnie jak na drożdżach, aż miło popatrzeć.U nas na Wyspach też zawiało i śniegu pełno wszędzie napadało przez ostatnie dwa dni.Właśnie wróciliśmy z Mężinką ze śnieżnego spaceru, super było.Pozdrowienia dla Was serdeczne.

    OdpowiedzUsuń