środa, 20 kwietnia 2011



Witajcie kochani,
należą się Wam przeprosiny, wiem. Może nie mam zbyt wielu gości na swoim blogu, ale szanuję ich bardzo i dlatego nie powinnam tak milczeć i milczeć i ... milczeć podczas, gdy Wy do mnie zaglądacie, a tu, że tak powiem... CISZA:D Poprawiam się więc dziś i wyjaśniam co się działo.
Po pierwsze taki znów moment w życiu nadszedł, że zatęskniło mi się do dziennika mojego. Czyste, bielutkie kartki przytulające atramentowe emocje. Zbyt prywatne to myśli były, by je tutaj obnażać.
Po drugie ciepło się u nas zrobiło i większą część dnia spędzam z Jankiem na dworze. Bo dziecko swobodę musi mieć, wiatr we włoskach, piach na rączkach i policzki rumiane. A takie wybiegane, wyśmiane, to śpi potem jak aniołek.
Pod trzecie troszkę i szyłam, owszem, ale to tajemnica mała, póki co. Tak więc zdjęć zamieścić nie mogłam.
A po czwarte, to jest najgłupsze - zawsze zapomnę naładować baterie od aparatu i w konsekwencji nie mam czym fotografii zrobić. A trochę się nazbierało tych pchełek z targów. Bo tam przecież łowy są najzacniejsze.
Postanowienie mam więc wielkie, by owe baterie naładować dzisiejszej nocy i jutro ruszyć z pstrykaniem zdjęć. Dla Was i tylko dla Was.
Mam nadzieję, że z wiosną ruszy się jakoś mój zapał i ponownie będziemy razem spędzali czas ciszy.
A wiosna idzie pełną parą. Ciepło, coraz cieplej. Słonko smyra przyjemnie, moje piegi wróciły z ciepłych krajów, w których przebywały całą zimę. Stęskniłam się za nimi, a zwłaszcza mój nos. Wszystko ożyło, wszyscy ludzie jakby się przebudzili. Tak sobie szłam dzisiaj z Jasiem parkiem i zapatrzyłam na te Boskie cuda. Spojrzałam w górę na obsypane drzewko owocowe (jakbym się znała, to bym Wam powiedziała jakie). Całe białe było, a w tle przepięknie błękitne niebo. Tylko natura mogła stworzyć tak idealne połączenie kolorów, ich odcieni. Aż zachciało mi się założyć białą bluzkę i błękitną spódnicę:) A potem mijaliśmy dziewczynki wracające ze szkoły, które jedna przez drugą opowiadały o swoich podbojach miłosnych. I przedszkolaki też szły, takie radosne brzdące z piosenką na ustach. Gdzieś zaszczekały pieski radośnie bawiące się na trawniku, skądś dobiegał łomot trzepanych dywanów, a tuż obok mnie jakieś 90 cm niżej- Jasio ze swoim "mamama, o!, mamama!"
I wszystkie problemy jakoś oddalają się, gdy to wszystko wokół takie świeże i radosne.
I Wam życzę, byście w biegu codzienności usiedli na parkowej ławce i dostrzegli kroczącą wiosnę, co z rękawa wypuszcza słowika.

Tym razem zdjęcia nie są moją własnością, pochodzą z Internetu.

2 komentarze:

  1. A więc czekamy z niecierpliwością na te wszystkie upolowane drobiazgi,do zobaczenia...No i pozdrowionka ciepłe dla was.pa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapomniałam jeszcze zaprosić do mnie na małą zabawę :) i wręczam Ci nagrodę :)

    OdpowiedzUsuń